Miejski rejwach, gwar i harmider w ciągu roku potrafi dać się mocno we znaki. Szybkie tempo życia, wiele spraw do załatwienia każdego dnia, nieporozumienia w domu i pracy sprawiają, że zaczynamy marzyć o ciszy i spokoju. A tych niestety nie doświadczymy w modnych kurortach, gdzie tłumy turystów depczą sobie po piętach i na każdym kroku poszturchują się łokciami. Wiedza o tym doskonale znani Polscy podróżnicy, których na próżno szukać w pięciogwiazdkowych hotelach. Beata Pawlikowska, Martyna Wojciechowska czy Wojciech Cejrowski, wybierają miejsca mało popularne wśród turystów, bo tylko tam mogą pobyć z „lokalsami”, poznać ich zwyczaje i obyczaje. Spróbować ich kuchni, porozmawiać i pobyć. Poobserwować jak żyją i jak sobie radzą z problemami życia codziennego. Dzięki temu mogą przeżyć coś autentycznego. Oczywiście ludzie ci odbywają podróże dalekie, w bardzo egzotyczne dla nas kierunki, co często wiąże się także ze sporym wydatkiem i stresem. A my tak przecież nie musimy. Możemy spędzić wakacje w podobnym duchu i stylu, ale w rodzimej scenerii. Możemy więc wybrać się w dzikie Bieszczady, nad niemalże dziewiczą Narew albo Biebrzę. Niedrogie kwatery nad Biebrzą, w Bieszczadach albo np. na Mazurach sprawią, że nie będziemy się martwić o dach nad głową w przypadku gorszej pogody, a nasze wewnętrzne akumulatory podładujemy jak nigdzie indziej. Czyste powietrze, miejscowa ludność (często zamieszkująca dane treny od pokoleń), słaby zasięg telefonu i internetu sprawia, że poczujemy się trochę „egzotycznie” ale mimo wszystko bezpiecznie, a o to przecież na wakacjach chodzi.